poniedziałek, 26 stycznia 2015

Rozdział 2

Zamknęłam oczy, poczułam jak odgarnia moje włosy i wkłada je za ucho. Cholera, widzi, że się zarumieniłam, pieprzyć moją cerę. Zacisnęłam usta i popatrzyłam na niego.
- Powiesz w końcu jak się nazywasz?
Chryste jaki on ma seksowny głos, chciałabym usłyszeć swoje imię z jego ust. Dobra stop, dosyć. Koniec fantazjowania o tym chłopaku. Do tego nieznajomym chłopaku. – Ariana. – powiedziałam dosyć cicho, sama nie wiem dlaczego. Może dlatego, że byłam onieśmielona jego wzrokiem, w ogóle nim całym. Pokiwał delikatnie głową, ciągle ruszał kolczyk językiem. Patrzyłam jak się nim bawi, odwróciłam wzrok gdy domyśliłam się, że to zauważył bo przestał go ruszać i uśmiechnął się odsłaniając rząd idealnie białych zębów. – aż tak ci się podobam?
Prychnęłam i popatrzyłam na niego. – chciałbyś.
Zaśmiał się. – dobra , nieważne. – Usiadł wygodniej i zamknął oczy, skorzystałam z tej chwili i zaczęłam się mu przyglądać. Miał kilkudniowy zarost co świadczyło o tym, że jest stąd najstarszy. Można było dostrzec małą, pionową bliznę na końcu brwi, pewnie po jakiejś bójce. Przygryzłam delikatnie wargę, co tu ukrywać, pociągał mnie ten blondyn. Odwróciłam wzrok, zsunęłam się na siedzeniu opierając kolana o fotel naprzeciwko, włożyłam słuchawkę do ucha i zamknęłam oczy.

***

Obudził mnie głos chłopaka. -Ari -położył dłoń na moim ramieniu i delikatnie nim potrząsnął, otworzyłam oczy, zobaczyłam Luke'a, uśmiechnął się. - Witaj śpiąca królewno, jesteśmy na miejscu -wstał i wyszedł z autokaru. Zakryłam usta dłonią i ziewnęłam. Popatrzyłam przez szybę na schronisko, był to dwupiętrowy dom z bali, z dużym balkonem, który podpierały kolumny z drewna, pod balkonem znajdował się taras, na który wchodziło się trzema schodkami. Typowy dom nad jeziorem.
Westchnęłam cicho i rozejrzałam się po autokarze, nikogo już nie było. Schowałam telefon i słuchawki do torebki i powoli z niego wysiadłam. Wzięłam swoją walizkę i weszłam do schroniska. Akurat odbywało się przydzielanie pokoi, wzięłam swój kluczyk, u mnie nic się nie zmieniło, co roku ten sam pokój. Weszłam po schodach na ostatnie piętro i podeszłam do drzwi z numerem „23”. Otworzyłam je i rozejrzałam się po korytarzu. Drzwi do pokoju obok były otwarte, zajrzałam do środka. Przy szafie stał Luke i wkładał do niej swoje ubrania, uśmiechnęłam się delikatnie i weszłam do swojego pokoju, zamknęłam drzwi, postawiłam walizkę przy szafie i rozejrzałam się. Nic się nie zmieniło, na ścianie wisiały nawet moje stare plakaty.
Gdy się rozpakowywałam usłyszałam pukanie do drzwi – proszę. – złożyłam jeansy i położyłam je na półce. Ktoś wszedł do mojego pokoju, siedziałam plecami do drzwi więc nie widziałam go. Usiadł na moim łóżku bo usłyszałam ciche skrzypnięcie, odwróciłam się w tamtą stronę. Zobaczyłam Luke’a. – jak się wchodzi do kogoś to wypada się przywitać. – mruknęłam i schowałam szybko bieliznę do szuflady.
- Cześć. – uśmiechnął się.
Przewróciłam oczami. – chciałeś coś? – wróciłam do przerwanej czynności.
- Idziesz na powitanie?
Powitanie. Nazywamy tak spotkanie poza terenem schroniska. Oczywiście nie może zabraknąć alkoholu, papierosów czy narkotyków. Nie idą tam wszyscy, zazwyczaj tylko najbardziej „doświadczone” osoby z obozu, czyli takie, które przyjeżdżają tu po raz kolejny.
Wzruszyłam ramionami. – może, a ty?
- Pewnie tak.
Czyli nie jest tu pierwszy raz. Dlaczego go wcześniej nie zauważyłam? Schowałam walizkę i zamknęłam szafę, odwróciłam się do niego. – który raz już tu jesteś?
- Czwarty. – odpowiedział po dłuższej chwili, zmarszczyłam brwi, usiadłam obok niego.
- To.. – zacisnęłam usta – ile ty masz lat?
Patrzył na mnie, gryzł wewnętrzną stronę policzka, był trochę zakłopotany. – 19 – westchnął.
- Więc po co tu jesteś? Znaczy, jesteś pełnoletni. – wyszeptałam – dlaczego przyjechałeś tu z własnego wyboru?
Wzruszył ramionami i odwrócił wzrok, widać było, że chciał uniknąć tego tematu za wszelką cenę.
- Jeśli idziesz na przywitanie to przyjdź do mnie o 22 – wyszedł z pokoju, odprowadziłam go wzrokiem i westchnęłam cicho.
Kto normalny jedzie na ten obóz z własnej chęci? Pokręciłam głową, coś mi tu nie pasowało, chciałam dowiedzieć się o nim czegoś więcej. Wstałam, uchyliłam okno i wyszłam z pokoju zamykając za sobą drzwi na klucz, schowałam go do kieszonki i poszłam do Tessy, siedziała w swoim pokoju na parapecie i paliła papierosa, spojrzała na mnie.
- Hej. – uśmiechnęłam się lekko i usiadłam na jej łóżku – mam pytanie, znasz tego blondyna? Luke’a? Z kolczykiem w wardze?
Pokiwała głową. – znam, a co?
- Chciałabym się czegoś o nim dowiedzieć.
Uśmiechnęła się przebiegle. – więc pytaj. – wyrzuciła papierosa.
- Co o nim wiesz?
- Hm. – zastanowiła się chwilę. – w sumie niewiele. To typ człowieka, który nic o sobie nie mówi, ale jest to strasznie nerwowy chłopak. Z tego co słyszałam to trafiał tutaj przez bójki i handel narkotykami. Rzucił też szkołę w wieku 16 lat.
Pokiwałam powoli głową. – a teraz dlaczego tu jest?
Wzruszyła ramionami. - A kto go wie? Krążą plotki, że ma złą sytuację w domu. Ale wiesz jak to jest z plotkami.
- Wiem. – westchnęłam – dzięki Tess – uśmiechnęłam się i wyszłam z jej pokoju, wypuściłam cicho powietrze.


***

Założyłam bluzę i wyszłam z pokoju, zapukałam do drzwi Luke’a, weszłam do środka gdy usłyszałam ciche „proszę”, siedział na łóżku oparty plecami o ścianę, uśmiechnął się gdy mnie zobaczył. – jednak idziesz.
Pokiwałam głową z uśmiechem, wstał i podszedł do szafy, patrzyłam na niego, był ubrany w czarną koszulkę i czarne jeansy z dziurą na kolanie. Stał do mnie plecami więc podeszłam bliżej i wtedy to zobaczyłam. Na jego prawym przedramieniu były szerokie, jasne blizny. Zacisnęłam usta i pokręciłam delikatnie głową. Założył bluzę i odwrócił się do mnie – to idziemy? – uśmiechnął się. Pokiwałam głową i wyszliśmy z pokoju. Na powitanie doszliśmy w milczeniu, nie umiałam nic powiedzieć po tym co zobaczyłam. Czy naprawdę ma problem z autoagresją? 
Zatrzymaliśmy się przy dużym jeziorku, po naszej lewej stronie był murek na którym siedziało jakieś 5 osób, mieli już alkohol, kilkoro z nich paliło trawkę. Podeszliśmy bliżej i przywitaliśmy się z nimi. Luke wziął wódkę stojącą w skrzyneczce i otworzył ją, upił kilka dużych łyków. Tak szczerze to nie miałam na to ochoty, przyszłam tu tylko z powodu Luke'a. Wzięłam piwo i odeszłam od nich, usiadłam nad jeziorkiem, podkuliłam nogi i otworzyłam puszkę. Księżyc pięknie odbijał się w tafli jeziora, upiłam mały łyk alkoholu. 


*Luke's pov*

Siedziałem na murku między Krisem a Palliną i piłem powoli wódkę, wiedziałem, że to zły pomysł, ale ja zawsze robię wszystko nie tak jak trzeba. Popatrzyłem w stronę jeziorka, dobra co będę oszukiwał szukałem wzrokiem Ariany, siedziała do mnie tyłem, lekki podmuch wiatru rozwiał jej włosy, uśmiechnąłem się. Lubiłem tą dziewczynę mimo, że jej nawet dobrze nie znałem, ale jeszcze ją poznam, mam na to całe dwa miesiące. Zeskoczyłem z murka i poszedłem do niej, usiadłem obok, miała zamknięte oczy, patrzyłem na nią. Była niesamowicie piękna, delikatna, zdawała się nie pasować do tego otoczenia, w którym się znajduje. Bo jak taka z pozoru niewinna dziewczyna może mieć takie problemy wychowawcze? Upiłem jeszcze łyk wódki i postawiłem butelkę na trawie obok. - Ari? - uśmiechnęła się delikatnie pokazując dołeczek w policzku - tak? - wyszeptała.
- Za co tu jesteś? 
Spojrzała na mnie, patrzyłem w jej duże, orzechowe oczy. 
- Chodziłam na imprezy gdzie były narkotyki i takie tam. - wzruszyła ramionami - no i sama nimi handlowałam.
Nie mogłem w to uwierzyć. Znaczy, wiadomo, ta dziewczyna musiała coś przeskrobać z prawem ale nie wiedziałem że chodzi o narkotyki, pokiwałem głową. Postawiła pustą już puszkę  na ziemi i objęła ramionami swoje nogi, przygryzłem delikatnie wargę i objąłem ją niepewnie. Nie odsunęła się, nawet nie zaprotestowała. Uśmiechnąłem się, siedzieliśmy tak w ciszy patrząc na srebrną taflę jeziora.